Środek deptaku w centrum dużego miasta. Ulica wypełniona
zabieganymi ludźmi – pędzą do pracy, szkoły, na zakupy. Nie dostrzegają siebie
nawzajem, śpieszno im do celu. Tymczasem za kilkanaście metrów na ich drodze
ukaże się… niedźwiadek. I wtedy zwalniają, budzą się z własnych myśli,
uśmiechają się. Niby nic specjalnego, człowiek w przebraniu misia. A jednak –
jego rozpostarte ramiona zachęcają do silnego, ciepłego uścisku. Jest w nim coś
niesamowitego, tak poruszającego, paradoksalnie prawdziwego. I dzieje się –
młody mężczyzna, niby taki twardziel, podbiega, wyrzucając po drodze kurtkę
trzymaną w ręku i wpada w jego przytulne ramiona. Za nim kobieta, i kolejna,
cała rodzina, starszy pan, całe przedszkole, nastolatki i młode małżeństwo.
Płyną łzy, ci ludzie nareszcie się otwierają, uwalniają. A Misiu wciąż
przytula, tuli cały dzień. W końcu ulica pustoszeje, gwar cichnie. Miś też
wybiera się do swego domu, jednak zanim odejdzie, ściąga z siebie przebranie
niedźwiadka, a naszym oczom ukazuje się człowiek niepełnosprawny, kiedy rusza –
kuleje.
Filmik opowiadający tę historię krąży od pewnego czasu w
Internecie. Niesamowicie porusza, wzrusza i skłania do refleksji. W moim
przypadku tak dużej, że postanowiłam o nim napisać.
Czy musimy się przebierać, aby stać się sobie bliższymi? Podejdź bliżej.
Ta zaskakująca pointa filmu zmusza mnie do zapytania pytania: Do czego jesteśmy
zdolni, by otrzymać odrobinę czułości i ciepła? Czy naprawdę potrzeba nam
organizować takie performancy? Dlaczego nie jest to dla nas codziennością? Jak
dużego impulsu potrzebujemy, by ruszyło nas serce, jak wielkiego wstrząsu? Nie
chodzi mi tutaj o nieznajomych sobie ludzi, wiem – o uścisku nie ma mowy, ale
dlaczego ciężko nam nawet o uśmiech? Osobiście lubię uśmiechać się do ludzi i
obserwować ich zdziwienie, takie reakcje obecne są tylko w naszej kulturze.
Dlaczego? Być może wina leży po stronie chłodnej natury Słowian. Być może
szukać jej należy gdzie indziej.
Nieznajomi nieznajomymi, jednak największą tragedią jest
fakt, że większość polskich rodzin nawet ze sobą nie potrafi zwyczajnie, po
ludzku porozmawiać! Zwykłe kocham Cię
wypowiedziane w kierunku córki często dla matki jest czynnością niewykonalną,
bądź niesamowicie trudną. Co stwarza takie problemy? Sposób w jaki rzekoma mama
została wychowana? Czy może brak czasu powodowany gonitwą za pieniądzem, próbą utrzymania
rodziny i życia na godnym poziomie?
MIEĆ
CZY BYĆ? Pora zadać sobie to pytanie, póki nie jest za późno i próbować
odpowiedzieć. Próbować odpowiedzieć każdego dnia, by nie zaprzepaścić swojego
życia.
Filmik + notka = niewiarygodny przekaz.
OdpowiedzUsuńZnalazłam co najmniej kilka zdań w Twoim tekście, które zapisałabym tak samo, ale to już chyba norma :)